
Do Lublina koszykarze Argedu BM Stal Ostrów pojechali w roli zdecydowanego faworyta. Ale do Radomia ostrowianie także jechali jako pewniacy do zwycięstwa, a musieli przełknąć gorzki smak porażki.
- Nikogo nie lekceważymy, bo na papierze można być faworytem, ale sport bywa nieprzewidywalny - mówił przed spotkaniem ze Startem Lublin trener Igor Milicić.
Podopieczni Igora Milicica rozpoczęli od prowadzenia 5:0. Gospodarze jednak szybko odpowiedzieli dwoma celnymi trafieniami z dystansu, dorzucili dwa punkty po kontrze i wyszli na prowadzenie 8:5. Z drugiej strony ostrowianie próbowali zdobywać punkty rzutami na trzy, ale nie potrafili się wstrzelić w lubelski kosz. W pierwszej kwarcie oddali pięć takich rzutów, a trafili tylko jeden. W tej sytuacji po 10 minutach Stal przegrywała 18:19.
Tylko minutę potrzebowali gracze z Ostrowa, by w drugiej kwarcie wyjść na prowadzenie 25:19. A wszystko dzięki bardziej agresywnej obronie, z którą spore problemy mieli koszykarze Startu. Gospodarze ratowali się więc rzutami z dystansu i o dziwo trafiali. W pierwszej połowie trafi 5 razy na 14 prób (35 proc.). Mistrzowie Polski mieli w tym elemencie długo spore problemy, ale w końcówce drugiej kwarty, dzięki dwóm trafieniom Michaela Younga ich skuteczność wzrosła do 36 proc. – 4 na 11 prób.
Niestety w pierwszej połowie ostrowianie nie radzili sobie ze zbiórkami pod własną tablicą. Pozwalali, by gracze z drużyny okupującej doły ligowej tabeli skakali im po głowach. Lublinianie zaliczyli 23 zbiórki, w tym aż 11 w ataku. Stal miała 15 zbiórek i tylko 6 w ataku. Sam Roman Szymański, który nie jest jakimś wybitnym graczem, zaliczył aż 9 zbiórek, w tym 5 w ataku.
Po zmianie stron gracze Stali nadal nie potrafili złamać rywali. Pozwolili uwierzyć lublinianom, że mogą ten mecz wygrać podobnie jak zrobili to kolejkę wcześniej radomianie. Podopieczni Tane Spaseva zdobyli w tej kwarcie aż 22 punkty przy ledwie 14 Stali. Po 30 minutach mistrzowie Polski przegrywali 62:65.
Ostatnią kwartę stalowcy rozpoczęli od serii 9:0. Dwa razy trafił z dystansu Damian Kulig i mistrzowie wyszli na prowadzenie 71:67. Długo się jednak z prowadzenia nie cieszyli. Na 3 minuty przed końcem w końcu zawodnicy Argedu zbudowali sobie osiem punktów przewagi - 82:74 – i dowieźli zwycięstwo do końcowej syreny. BIN
Fot. Rafał Jakubowicz