
Oczywiście w pojedynku podopieczni Łukasza Majewskiego nie ustrzegli się błędów, ale nie zabrakło także akcji, po których ręce same składały się do oklasków. A co najważniejsze, wreszcie widać było na parkiecie drużynę, a nie zlepek indywidualności. Koszykarze z Ostrowa walczyli ambitnie przez całe 40 minut. Widać było, że bardzo chcą wyszarpać to zwycięstwo. Wreszcie Taurean Green zagrał jak prawdziwy rozgrywający. Widział doskonale swoich kolegów, a jak trzeba to zdobywał punkty. Ale prawdziwą gwiazdą tego spotkania był Shawn King. Środkowy Stali toczył zacięte pojedynki z Aleksandrem Dziewą, który w początkowej fazie meczu - gdy na parkiecie był Josip Sobin - niemiłosiernie karcił ostrowian. Kong nie tylko zrobił co od niego się oczekuje, czyli zebrał aż 11 piłek, z tego 4 ważne w ataku. Dorzucił jeszcze 10 punktów, co wcześniej nie zdarzyło mu się w żadnym meczu. W ataku błyszczał natomiast Jakub Garbacz, któty zaliczył aż 6 trójek przy 50 proc. skuteczności. Można by jeszcze wymieniac kolejnych graczy, ale na to zwycięstwo zapracowali wszyscy.
I co ciekawe, nikt chyba nie płakał, że na parkiecie nie pojawił się Jamesa Florence. Okazało się, że gdy nie ma tego gracza na parkiecie, to Stal potrafi grać zespołowo. Jaki płynie z tego wniosek? Może trener rzeczywiście na zbyt wiele pozwalał swojej gwieździe, a pozostali nie bardzo akceptowali takie zachowanie. Warto więc przemyśleć rolę Jamesa Florence w tym zespole. BIN
Wynik
Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski - WKS Śląsk Wrocław 76:72 (18:14, 23:20, 23:18, 12:20)
Stal: Jakub Garbacz 21, Chris Smith 14, Shawn King 10 (11 zb), Josip Sobin 7, Szymon Ryżek 7, Jarosław Mokros 4, Marcin Dymała 0.
Śląsk: Aleksander Dziewa 23, Elijah Stewart 21, Strahinja Jovanović 12, Garrett Nevels 9, Jakub Musiał 3, Ivan Ramljak 2, Szymon Tomczak 2, Michał Gabiński 0, Kacper Gordon 0, Jan Wójcik 0.